Mistrzyni narzekania

Jestem mistrzynią narzekania, wiesz? Często mówi mi to mąż, no i co ja poradzę, taki już mam charakter, że po prostu lubię sobie pojojczeć, mimo że patrząc z innej perspektywy mam ochotę sama sobie zaszyć gębę, albo nagrać na jakąś empetrójkę swoje własne motywacyjne teksty, by rzeczywiście nie gadać tylu głupot. Sama jednak czegoś przez to swoje jojczenie się nauczyłam. Wiesz czego?

Że trzeba być wdzięcznym

Bo mam wszystko, co potrzebne do życia i do szczęścia. Mam zdrowie, którego nie da się kupić za żadne pieniądze. Mam siłę, ochotę i wiarę, by walczyć o lepsze jutro, każdego jednego dnia, niezależnie od tego, czy świeci słońce, czy zacina ulewa. Wiem, że moje życie jest dobre i piękne, że mam dla kogo żyć. Wartością jest dla mnie rodzina, miłość, dzieci, zdrowie, ja sama jestem nią również.

 
mama i córka ruiny wieży

 

Nie ma nic za darmo

Muszę przyznać się jeszcze do czegoś, bywam zazdrosna. Nooo. Ale nie tak złośliwie, że 'A oni to mają ładniejszą chałupę, niech im się spali’, bo nic mi tyłka nie ściska, że komuś pod jakimś względem się w życiu wiedzie lepiej. Raczej zazdroszczę komuś, że potrafi sobie wszystko ładnie poukładać, pod różnymi względami, dosłownie i w przenośni. Jak to mówią, trawnik jest zawsze ładniejszy po drugiej stronie ogrodzenia, i jest w tej metaforze sporo prawdy.

Zdaję sobie jednak sprawę, że zazwyczaj w życiu nic nie przychodzi samo, i:

– cudna figura sąsiadki to jej ciężka praca i konsekwentne odmawianie sobie lodów czekoladowych,

– zadbany dom siostry to jej umiejętność świetnej organizacji i znów, kupa roboty,

– zagraniczne wakacje koleżanki to jej wspólne z mężem zapieprzanie na dwa etaty przez całą pozostałą część roku.

Nie ma nic za darmo, nic. No chyba, że ktoś ma hiper bogatych i hojnych rodziców, którzy ustawili mu lajf zanim zdążył skończyć podstawówkę, to spoko, niejednemu pewnie taki przypadek by napsuł krwi samym swoim jestestwem, ale jak dla mnie to niech ma 🙂

 
kobieta ruiny wiezy

 

Doceniam to co mam

 
Tu nawiązując do punktu pierwszego. Bo mam naprawdę wiele. Gdzieś tam kiedyś wyczytałam, że choćby mając dach nad głową, parę ciuchów i jedzenie w lodówce jesteśmy bogatsi niż 75% obywateli świata. Niesamowite, prawda? 
 
A jeszcze bardziej niesamowite jest to, jak bardzo apetyt rośnie w miarę jedzenia i jak mocno niezadowolony potrafi być człowiek z tego co ma, podczas gdy ma dużo. Jak bardzo zachłanni jesteśmy.
 
Czy nie można prościej?
 
Głupie jest to, że prościej jest narzekać, zamiast się cieszyć. 
 
Prościej coś wyrzucić, niż to naprawić.
 
Prościej jojczeć, zamiast wziąć się w garść i przeżyć TEN DZIEŃ fajnie. A TEN DZIEŃ i TAMTEN DZIEŃ, i JESZCZE KOLEJNY składają się, wiesz na co? Na cholerne życie
 
A ja nie chcę mieć jęczącego. Kropka. I myślę, że idzie mi coraz lepiej!

 

Nie porównuję się do najlepszych

Bo to bez sensu. Chcę być najlepszą wersją samej siebie. A nie chcę stać się kimś innym. Mierzę wysoko, ale nie aż tak wysoko, żeby przez to osiwieć. I tak jak: blogowo nigdy nie dorównam SuperStylerom, domowo nigdy nie stanę się Rozenkową, wyglądem nie dorosnę do pięt Cindy Crawford, a błyskotliwością i inteligencją nie przebije swojej pani od polskiego z liceum. I wcale do tego nie dążę. Dążę za to do tego, by:

– blogowo być coraz lepszą jakościowo, tworzyć wartościowe teksty i uczyć się robić lepsze zdjęcia,

– domowo również uczyć się organizacji i coraz lepiej panować nad obowiązkami,

– pracować nad wyglądem, hołdować zasadzie, że ciało jest naszą świątynią (na razie jestem jak Budda), dbać o nie na zewnątrz i w środku,

– błyskotliwość i inteligencja, cóż, chyba nie da się tego nauczyć, ale tak jak szkoli się warsztat pisarski przez czytanie, tak samo można, a nawet trzeba rozszerzać horyzonty. Muszę więcej czytać. I oglądać 'Jeden z dziesięciu’.

 
jak nie narzekac
 

Co to za dysonans?

 

Jeśli czytasz mnie już od jakiegoś czasu, pewnie wiesz, że raczej staram się nawoływać do pozytywnego myślenia, optymizmu i brania wszystkiego w swoje ręce.

A teraz nazywam siebie mistrzynią narzekania?

Tak. Mam wiele słabości, to jedna z moich najgorszych. A pisanie, nakłanianie do bycia pozytywnym to taka moja forma autoterapii. Bo ja w to naprawdę wierzę! I naprawdę tak chcę!

Jestem wdzięczna, szczęśliwa, doceniam to co mam.

Często jednak zapominam o tym, bo dzień mi jakoś nie idzie, mąż dogryzie głupim tekstem czy po prostu no, mleko się wyleje.

Głupoty przesłaniają mi piękno życia i to, co naprawdę ważne.

To nie znaczy jednak, że tego nie dostrzegam. Za często jednak skupiam się na tym, co mniej istotne. Na tym, o czym jutro nie będę pamiętać. I tutaj walczę z tym, dla siebie, motywując przy okazji Ciebie!

Cieszę się, że tu jesteś i że interesują Cię moje treści! Bądź na bieżąco i:

- polub moją stronę na Facebooku TUTAJ
- dołącz do mojej grupy Zadbane i zaradne mamy :)
- śledź kadry z naszego życia i moje kulinarne poczynania na Instagramie TUTAJ
- inspiruj się ze mną na Pinterest TUTAJ
- A jeśli jesteś lub chcesz zostać użytkownikiem Thermomixa, koniecznie śledź mój Thermomixowy profil Magda M. i TM TUTAJ