Podsumowanie trzeciego trymestru ciąży (TO JUŻ!)

Moja ciąża dobiega końca! I nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się z tego faktu. Bo jak pierwszy trymestr mnie nie rozpieszczał, drugi był do zniesienia, tak trzeci… czas na podsumowanie trzeciego trymestru ciąży. Jaki był? Czego mnie nauczył? Jak będę go wspominać?
Już od początku trzeciego trymestru czułam, że to poważna sprawa. Zmęczenie, ociężałość, problemy z tętnem, skurcze przepowiadające, zawroty głowy, puchnięcie, niezidentyfikowane problemy żołądkowe, zabijająca wręcz zgaga i ciągła bezsenność… To wszystko mnie dopadło.
Do tego przytyłam sporo więcej niż w ciąży z Mają i w związku z tym czuję się… no cóż… średnio atrakcyjnie. Brakuje mi aktywnego trybu życia, witalności i energii.
Po części sama sobie tę energię odbieram siedząc i nie działając. Albo działając jak wariatka.
Bo teraz, w trzecim trymestrze, zabraliśmy się za remont, oczywiście tu prym wiódł mój mąż, bo my z dziewczynami odpoczywałyśmy w tym czasie u teściów, ale nie zmienia to faktu, że okołoremontowo dopadł mnie też instynkt wicia gniazda i niepohamowana chęć na: szorowanie fug, codzienne pucowanie luster (bo przecież smugi są, smugi!), polerowanie skór, mycie podłóg i listew (na kolanach, naturalnie!), robienie porządków w zabawkach (syzyfowa praca, teraz dopiero rozumiem, co oznacza naprawdę!) i wycieranie mebli, na okrągło. I wiesz, naprawdę chętnie ciągle bym to wszystko robiła tylko… nie mam siły!
Co rano odwożę małą do żłobka, po czym marzę o… łóżku. Dlatego moje sprzątanie i pucowanie dochodzi do skutku tylko wtedy, gdy przezwyciężę pragnienie snu. Albo się mu poddam. A teraz, żeby nie było, że taka perfekcyjna ze mnie pani domu, oprócz chęci wicia gniazda mam ochotę sprzątać bo…
CHEMIKALIA PACHNĄ MI JAK NAJPIĘKNIEJSZE PERFUMY!
Mimo wszystko, ten okres będę wspominać z pewnym sentymentem. Bo mimo, że nie najłatwiejszy, był jednym z najważniejszych w życiu naszej rodziny i doprowadzi nas już za kilka dni do czegoś pięknego – podwójnego rodzicielstwa.
Ten post miał też zdradzić, jak nazwiemy naszą drugą córeczkę, jednak… ponieważ pewna jest tylko śmierć i podatki, upewnimy się, jak ma na imię dopiero, gdy ją zobaczymy. Trzymajcie kciuki!
