Czy rzeczywiście wygoda jest najważniejsza dla matki?

Przeglądając strony internetowe i fora dla mam ciągle trafiam na określenie 'wygoda jest najważniejsza’. Czy rzeczywiście będąc matkami skupiamy się na wygodzie, zapominając o innych aspektach? Co to to nie! Opowiem Ci, dlaczego wygoda nie jest dla mnie w życiu najważniejsza.
Kiedyś, gdy byłam nastolatką, przeczytałam w jakimś czasopiśmie wywiad z Renatą Dancewicz, która jako świeżo upieczona mama opowiadała o tym, że nie chce poświęcać się w stu procentach macierzyństwu i nie zamierza rezygnować że swoich pasji i przyjemności. Nie wiem dlaczego tak to mi utkwiło w pamięci, wtedy tematy okołodziecięce były mi zupełnie obojętne, nie wiedziałam nawet czy kiedykolwiek będę chciała mieć dzieci.
Pamiętam jednak jak ta polska aktorka opowiadała, że będzie wychodziła wieczorami grać w brydża, zostawiając dziecko z nianią i nie będzie miała z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia.
Wtedy nie wzbudziło to we mnie innych emocji oprócz zdziwienia, było to bowiem coś zupełnie innego niż dotychczas słyszałam o mamach i macierzyństwie. Pani Renata została zresztą mocno skomentowana w mediach, a dzisiejsi hejterzy mieliby z niej niezłą pożywkę.
Bo jak to? Matka zostawia malutkie dziecko po to, by wyjść pograć w brydża? Siedzieć w towarzystwie z lampką brandy i w oparach dymu papierosów i cygar?
Nie przystoi, co?
Otóż moim zdaniem mama może robić to, na to tylko ma ochotę. Wstąpienie we wspaniały, ale tak samo trudny okres życia jakim jest macierzyństwo w żadnym stopniu nie sprawia, że nagle przestajemy czuć inne potrzeby, a tym bardziej przestajemy mieć prawo realizować siebie, w jakikolwiek sposób.
Idąc dalej tym tropem, gdzieś ostatnio zobaczyłam 'zabawny i życiowy’ obrazek: singielka – szpilki, żona – buty na niższym obcasie, mama – baleriny albo trampki. No kurczę. Faktycznie na plac zabaw najwygodniej wybrać się w niskich i wygodnych butach, ale wkurzają mnie niesamowicie złośliwe komentarze, gdy ktoś jednak odważy się wejść w piach w butach wysokich. Ja na przykład lubię chodzić w koturnach, na 10 cm mogę przemierzać kilometry i nie lubię, gdy ktoś szufladkuje mnie jako 'paniusię’, bo akurat odważyłam się wyłamać poza ogólnie przyjęty schemat, że jak mama to tylko w niskich butach.
Oczywiście zaczęłam rozwodzić się nad szczegółami, pora więc powrócić do tematu. Chciałabym więc (na swoim subiektywnym przykładzie, ale skoro ja tak mam, to pewnie choć kilka procent społeczeństwa mam ma podobnie).
Czy w życiu mamy kieruję się wygodą? Czy jest to mój priorytet?
Nie i nie.
W każdym razie NIE TYLKO!
Tak samo ważny jest dla mnie aspekt wizualny. Weźmy na przykład:
Ciuszki dziecięce
Wiadomo, że wygoda jest tu bardzo ważna. Powiedz mi jednak, że choć jeden raz nie dałaś się skusić I nie kupiłaś perełki, pięknego, a niekoniecznie super wygodnego ciuszka dla swojego malucha. Czasem po prostu ma się ochotę ubrać dziecko w coś 'ekstra’, choć na chwilę!
Ubrania
Dla mnie oczywiście. Gdzieś kiedyś wyczytałam, że jako mama możesz z góry odrzucić: długie spódnice, by nie wkręcały się w wózek, białe ciuchy, bo będą upaćkane jedzeniem, czarne ciuchy, bo będą upaćkane mlekiem, i wiele innych; tekst miał oczywiście charakter humorystyczny, ale sama wiesz, że coś w tym jest. Ja jednak mam garderobę głównie w bieli i w czerni, sukienki i spódnice lubię w każdej długości, ba, uwielbiam kombinezony, mimo że powszechnie wiadomo, że do najwygodniejszych (przynajmniej podczas wizyt w toalecie ;)) nie należą. Ten czerwony na zdjęciu upolowałam w Mohito i to mój faworyt na lato! Jedyne, czego noszenie jako mama malucha ograniczam to długie kolczyki. Tu akurat ubrałam takie, ale tylko do zdjęć, mała Sara szybko sprowadziła mnie w tej kwestii na ziemię.
Buty
Jak już wspomniałam, wygoda nie jest tu dla mnie na pierwszym miejscu. Zwracam za to uwagę, żeby buty zawsze były dobrze wyprofilowane i żeby po prostu moje stopy nie cierpiały podczas ich noszenia. Ma być ładnie, modnie I wygodnie. To połączenie jest możliwe! Chodzę też w cichobiegach, sandałkach czy adidasach, ale nic nie poradzę, że jednak wolę wysokie buty, kto mnie zna, ten wie, że jest tak od zawsze 😉
Przedmioty użytku codziennego
To, żeby były wygodne jest tylko jednym z kryteriów, na które zwracam uwagę przy ich wyborze. Bardzo cenię sobie fajny design i lubię, gdy przedmioty mnie otaczające są po prostu ładne. Rzeczy, których używam często muszą być też funkcjonalne. Zazwyczaj też patrzę na cenę produktu, chyba, że bardzo bardzo bardzo go chcę, wtedy cena nie ma już aż takiego znaczenia. Jako przykład swojego wyboru podam taki czajnik. Najpierw patrzę, żeby był ładny. Nie chcę brzydkiego czajnika! Potem patrzę na jego parametry i cenę. Wygoda tutaj nie ma aż takiego znaczenia, na przykład niedawno kupiłam taki, który nie ma z zewnątrz widocznego poziomu wody i jakoś mi to nie przeszkadza. Wygląda ładnie, gotuje wodę szybko, kosztował niewiele, bam, kupiłam. A te fotele, które widać na zdjęciach? Fotele są do siedzenia i odpoczynku, więc tutaj wygoda jest jednocześnie aspektem użytkowym. Te fotele ogrodowe są z Italpouf i są obłędnie wygodne! Dziewczyn nie mogę z nich wygonić. Ale oprócz tego, że miały być wygodne, chciałam też, żeby wyglądały fajnie, wybrałam więc soczystą fuksję, która strasznie mi się podoba, jest energetyczna i cieszy moje oko (wiem, wiem, przeciwnicy różu mają pewnie odruch wymiotny, ale kolor można sobie wybrać wedle uznania, gama jest naprawdę szeroka :))
Wygoda jest dla mnie ważna. W pewnych dziedzinach bardziej, w innych trochę mniej. Ale nie jest jedynym priorytetem, który determinuje moje wybory. Kieruję się przy nich dokładnie tym, czym często w życiu: ma być ładnie, miło i komfortowo przy okazji.
A Ty, czym kierujesz się w swoich wyborach?