Całe życie na to czekałam!… Pierniczysz?!
Całe życie na to czekałam! Pamiętam, że już od czasów dzieciństwa wyobrażając sobie moją przyszłą rodzinę, w głowie miałam ten obraz. Przedświąteczne przygotowania! I wspólne pieczenie i ozdabianie pierniczków.
To święta są dla mnie najbardziej rodzinnym i magicznym czasem w roku. Nic więc dziwnego, że na te pierwsze, no właściwie drugie, ale te pierwsze rozumne święta z Majeczką czekałam najbardziej. Są już tuż tuż! (to dane aktualne na rok 2015!)A teraz! Pod koniec 2018 roku mam już dwie wspaniałe córeczki. Pierwsza ma cztery lata, a druga półtora. Teraz to dopiero jest heca! Teraz to dopiero jest oczekiwanie! I pierniczenie z prawdziwego zdarzenia!
Żeby tradycji stało się zadość, i w tym roku w naszym domu odpowiednio wcześniej przed świętami musiały pojawić się pierniczki. Pieczone z tego przepisu (wtedy przygotowywałam je kilka dni przed porodem!), ale już zupełnie inaczej. Z małymi pomocnicami (a może przeszkadzaczkami :P) przygotowania do świąt nabierają nowego smaku.
Ten wpis powstał w 2015 roku. Dziś, 3 grudnia 2018 roku, piszę go na nowo. Z moimi dwiema gwiazdkami, dzięki którym na nowo odkrywam magię świąt.
Nie jest idealnie. Są brudne skarpety, umazane buzie, rozczochrane łebki, o czystości kuchni nie wspomnę. Są kłótnie i przekomarzanie. Czasem muszę wrzasnąć, by czegoś nie tykały albo odwrotnie. O zdjęcia muszę się mocno prosić. Ale one właśnie oddają kwintesencję wszystkiego. Moja rodzina. Mój dom. Nasze tradycje. Nasze święta.
Te pierniczki to jedno z naszych tegorocznych zadań z kalendarza adwentowego. To moja motywacja, by robić z dziećmi coś fajnego każdego dnia przed świętami!
I wiesz co? W tym roku pierniczki wyszły najlepsze. Najsłodsze. Takie, jak trzeba! Jeszcze tylko muszą dojrzeć, tak samo jak w nas musi dojrzeć gotowość do świąt.
A Ty, lubisz wspólnie z dzieciakami przygotowywać się do świąt? Jak to wygląda w Twoim domu?