Gdy urodziła się Maja, nasza starsza córka, było mi dość ciężko. Nie umiałam się nią zająć, byłam ciągle poirytowana, że jej nie rozumiem, miałam wręcz wrażenie, że moje dziecko mnie nie lubi. Musiałam się jej nauczyć, musiałyśmy nauczyć się siebie nawzajem, żeby zacząć normalnie funkcjonować i cieszyć się spędzanym wspólnie czasem.
Teraz, gdy urodziła się Sara, nie mam tych rozterek. Znam już instrukcję obsługi noworodka, nie niepokoi mnie każda krostka na buzi i każdy płacz. Jest jednak inna rzecz, która bywa, że spędza mi sen z powiek.
I znów jest to... Maja. Moja ukochana, starsza córeczka. Obawiałam się, że będzie zazdrosna o siostrę i tego się spodziewałam, znów jednak zaskoczyła mnie rzeczywistość. Nie ma zazdrości, Maja jest najwspanialszą starszą siostrą i jest dla małej bardzo wyrozumiała. Zrobiła się jednak taka... mamusiowa, ale nie w miły, rozczulający sposób. Bywa krnąbrna i złośliwa, co czasem doprowadza mnie do łez!
Wszystko musi robić mama, począwszy od przekręcenia klucza w drzwiach, po zamknięciu okna, po ubranie, kąpanie, przygotowywanie posiłków... Mogę tak wymieniać w nieskończoność. Mimo, że mamy w domu pomoc mojej mamy albo teściowej i tak obowiązkowo musi być... mama. Czasem jest to męczące... Zwłaszcza świeżo po porodzie, kiedy zwyczajnie, fizycznie, nie doszłam jeszcze do siebie.
Bezsilność jest bardzo niemiłym uczuciem. Czy popełniliśmy gdzieś błąd w wychowaniu starszej, że jest taka nieugięta? Czy to wynika z jej twardego charakteru? Czy może w ten sposób odreagowuje nową sytuację? Nie słuchając nikogo i tupiąc nogą głośno i wyraźnie?
Trudno powiedzieć, może wszystkie te rzeczy mają na to wpływ. Nigdy nie pomyślałabym, że to moja ukochana, starsza, maleńka córeczka, która nagle stała się niewiarygodnie duża i dorosła, stanie się powodem moich największych nerwów po pojawieniu się na świecie drugiego dziecka.
A może to ja? Może to pociążowe hormony i brak cierpliwości są powodem takiego stanu rzeczy? Nie chcę denerwować się na swoje dziecko. Nie chcę na nie krzyczeć i płakać z bezsilności. Czasem po prostu czara goryczy się przelewa.
Patrząc na moje córeczki jestem naprawdę szczęśliwa i spełniona. Cieszę się, że są zdrowe. Tym większą przykrość sprawiają mi emocje, które czasem mi towarzyszą. Czy to nienormalne? Czy jestem w tym wszystkim sama? Mam nadzieję jednak, że to po prostu taki okres, który trzeba cierpliwie przeczekać. Wiem, że w końcu wszystko się unormuje i minie. Musi, prawda?
Maja
sukienka - Marmellata
opaski - Bąbelek
Sara
body - Carter's
majteczki - Aliexpress
opaska - Bąbelek
Wow... Po pierwsze - estetyka strony mnie zachwyca :)
OdpowiedzUsuńPo drugie - czytając to myślę sobie o swoich relacjach z dzieciakami - jako nastolatka byłam wręcz zła na niemowlęta, kiedy one miały zły humor. Im dłużej pracuję z dziećmi, tym lepiej je rozumiem... Cieszy minie, kiedy ktoś szczerze pisze o tych uczuciach. Z reguły matki czują presję mówienia innym, że złość nigdy nie jest ich udziałem...
Życie pokazuje mi, że jest ciągłą zmianą. Te etapy, gdy dziecko jest bardzo małe, czasami dłużą się niemiłosiernie, po czym jak trochę pociechy podrosną, mkną jakby poganiane przed siebie. Trzymam kciuki, żeby nastroje przeszły tylko w te pozytywne! :)
OdpowiedzUsuńPrawda, ze minie :) mnie w pierwszej ciąży dopadł właśnie baby blues, zastanawiam sie jednak jaka starsza siostra bedzie moja Laura :)
OdpowiedzUsuńNie pomogę Ci w żaden sposób, bo nie znam Twojej córeczki, ale życzę Ci dużo siły i trzymam kciuki żeby ten stan szybko minął.
OdpowiedzUsuńEwidentnie za rzadko się o tym mówi, a mam wrażenie, że dotyka bardzo wielu kobiet. Ja również po porodzie się z nim zmagałam, w sumie nie wiem czy nie zmagam do dziś ;)
OdpowiedzUsuńemocje z jakimi muszą sobie radzić mamy są ogromne, a bardzo rzadko inni rozumieję z czym się zmagają, bo to trudno wytłumaczyć. Warto uświadamiać otoczenie czym jest depresja poporodowa. Dobrze ze o tym piszesz.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się , że taki 'blues' i negatywne emocje mogą dopaść nas na praktycznie każdym etapie macierzyństwa. Najważniejsze, że to mija - i że po jakimś czasie wszystko wraca na właściwe tory :)
OdpowiedzUsuńWciąż nie mogę się nadziwić, jak bajecznie są one do siebie podobne :)
OdpowiedzUsuńSłuchaj, a może to jest taki wiek? Bo Zośka, jak wiesz, młodszego rodzeństwa nie ma, a też oczekuje, że wszystko zrobi mama. Od jakiegoś czasu dosłownie się do mnie przykleja, ciągnie za rękę, kiedy mówię: "tata to zrobi", ona wybucha gniewem i drze się: "nie, mamo, ty!". Strasznie mnie to frustruje i męczy. Dawniej umiała się sobą chociaż chwilę zająć, teraz cały czas próbuje mi wejść na głowę. Doskonale Cię rozumiem, aczkolwiek wiem, że na pewno odczuwamy to inaczej, gdybym teraz była po drugim porodzie, pewnie bym totalnie świrowała.
Ja miałam zaczątki depresji poporodowej po pierwszym porodzie jak nie udało mi się karmienie piersią, ale potem zmieniłam nastawienie :)
OdpowiedzUsuńWiesz, liczę na to, że to taki wiek, zresztą słyszę o podobnych przypadkach wokół, to daje nadzieję ;)
OdpowiedzUsuńDzięki!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa i budujący komentarz :)
OdpowiedzUsuńja mamą jestem po raz pierwszy i poczatki miałam bardzo podobne do Ciebie...wiele trudności...a baby blues miałam straszny ale jeszcze w szpitalu...z każdym dniem wszytsko dochodziło, jak ja i malutka się lepiej poznawałyśmy
OdpowiedzUsuńMam rocznego synka, póki co jedynak. Ale wydaje mi się, że taka zmiana zachowania u starszej córki może być oznaką zazdrości, która wykluczyłaś. Może przez to tupanie nogą, chce zwrócić na siebie uwagę? Do tej pory była Waszym jedynym oczkiem w głowie, teraz te oczka są dwa :)
OdpowiedzUsuńJaki uroczy ten spódniczko-bodziak, nawet nie wiedziałam, że takie są ;)
OdpowiedzUsuńMadzia u nas jest to samo :(
OdpowiedzUsuńWszystko pewnie informuje się lada moment :) Piękne te Twoje córeczki 😍
OdpowiedzUsuń